Witam serdecznie, od dłuższego czasu przeglądam forum szukając wskazówek. Dziękuję Wam za to, czego już się dowiedziałam, to wspaniałe, że chcecie dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem, i... chcę poprosić o pomoc. Sprawa dotyczy mojego syna, a ja jako mama zamartwiam się. Wisi nad nami widmo artroskopii, więc dzisiejszą noc znów spędziłam na myśleniu, jaką podjąć decyzję, ale od początku... Michał ma 15 lat i kompletnego "fioła" na punkcie sportu. Jego pasją jest piłka nożna, ale też pływa, biega, jeździ na rowerze. Chodził przez kilka lat do podstawowej szkoły sportowej, teraz jest w zwykłym gimnazjum, ale bierze udział w zawodach lekkoatletycznych, np. skoku wzwyż. Potłuczone kolana i poobijane to właściwie w jego przypadku norma. Kiedy przyszedł do domu z mocno spuchniętym kolanem kilka miesięcy temu, zrobiliśmy to co zwykle, okłady, maści, opuchlizna zeszła, a on wrócił do treningów piłki (grał w lokalnym małym klubie). Kolano po jakimś czasie zaczęło głośno chrupać i pobolewać. Ze skierowaniem od lekarza pierwszego kontaktu udaliśmy się do szpitala. Stamtąd dostaliśmy skierowanie na usg z podejrzeniem torbieli (termin usg w szpitalu na październik)i reprymendę od lekarza, że syn ma masę mięśniową 25-latka i nakaz zwolnienia tempa ćwiczeń. Usg zrobione w prywatnej lecznicy w Wa-wie przez lekarza ortopedę traumatologa wykazało: - zachyłek nadrzepkowy ze zwiększoną ilością płynu >6mm - błona maziowa nieznacznie pogrubiała w części bocznej zachyłka nadrzepkowego i po bocznej stronie SRU. Widoczne pojedyncze naczynia na obrzeżach maziówki w badaniu PD. Fałd boczny błony maziowej wpukla się po bocznej stronie SRU podczas prostowania kolana/napięcia m.czworogłowego Poza tym ścięgno, kaletka, troczki rzepki, więzadło, staw rzepkowo-udowy, łękotka itd. wszystko w porządku. Do tego – jak robiący badanie podkreślił – mocna chrząstka 3,00 mm i 2,7 mm. Jest ślad po torbieli, ale samej torbieli już nie ma. Z badaniem udaliśmy się do polecanego lekarza ortopedy chirurga traumatologa, specjalisty od kolan, leczącego też sportowców. Stwierdził po wyginaniu nogi na wszystkie strony, że usg nie pokazuje tego, w czym naprawdę jest problem, że to chonodromalacja rzepki (bez określenia stopnia), zalecił ograniczenie sportu poza pływaniem i jazdą na rowerze, Arthryl (2 x dziennie) i 10 zabiegów laser i pole magnetyczne. Jesteśmy w trakcie tych zabiegów (oczywiście prywatnie, bo na NFZ – termin październik), ale po lekturze m.in. forum postanowiłam skonsultować się jeszcze z dobrym, polecanym przez wiele osób fizjoterapeutą-osteopatą. Rzeczowy, obejrzał nogę, sylwetkę, zdziwił się, że synowi nie zlecono żadnych ćwiczeń i powiedział m.in., że potrzebna będzie konkretna rehabilitacja, wzmocnienie mięśni, taping korygujący. Wczoraj Michał miał mieć pierwszą sesję ćwiczeń, ale wcześniej odbyła się jeszcze konsultacja z chirurgiem ortopedą. Fizjoterapeuta wysłał do niego opis naszego usg, ponieważ stwierdził, że stawy kolanowe to niełatwa sprawa i trzeba być ostrożnym w ich diagnostyce i leczeniu. No i właśnie… lekarz, również doświadczony chirurg ortopeda traumatolog wysłuchał nas uważnie, obejrzał nogę, jeszcze raz wyniki usg, badań krwi (zrobiliśmy, żeby wykluczyć sprawy reumatyczne – wszystko jest OK.) i zaproponował już w najbliższy piątek artroskopię kolana – przecięcie fałdu błony maziowej. Właściwie nie miał żadnych wątpliwości, powiedział że jak tego nie zrobimy, to dojdzie dopiero do chonodromalacji i poważnych problemów. W rezultacie nie odbyliśmy w tej klinice już pierwszej sesji ćwiczeń z fizjoterapeutą (już innym, niż ten który oglądał syna za pierwszym razem), które miały się odbyć zaraz po konsultacji, ponieważ stwierdził, że w tej sytuacji nie ma co zaczynać, mamy przyjść po zabiegu. Ale bardzo dokładnie obejrzał nogi, zwrócił też od razu uwagę, że syn ma płaskostopie. Kiedy zapytałam, czy uważa, że operacja jest konieczna odpowiedział: „skoro taka jest diagnoza lekarza, to tak”. Głowa mi pęka i nie wiem kompletnie, co mam dalej robić. Operacja może być na NFZ, więc nie jest to kwestia tym razem pieniędzy (na szczęście, bo mój portfel już zamienił się w otchłań bez dna), ale kwestia strachu. Syn ma dopiero 15 lat, wiąże swoją przyszłość ze sportem i jest załamany myślą, że mogłoby być inaczej, właśnie miał się zgłosić do dobrego klubu i zacząć treningi (od dwóch miesięcy wszystkie, poza pływaniem i jazdą na rowerze wstrzymał). Noga nie jest teraz opuchnięta, ale boli go gdy próbuje biegać, mówi że wyraźnie czuje jak mu kolano przeskakuje i chwilami się blokuje. No i ten głośny chrupot, który na lekarzu dla odmiany nie zrobił wrażenia. Stwierdził, że wielu osobom chrupie w kolanach oraz że przerost błony maziowej najprawdopodobniej nie zrobił się od urazu (a uraz bardzo mocny był – upadek na bok kolana po wyskoku i po nim się te problemy naszym zdaniem zaczęły). Powiedział, że artroskopia i przecięcie błony maziowej to właściwie niewielki zabieg, po którym po kilku dniach syn wróci do zdrowia i będzie mógł zacząć treningi (Michał oczywiście był tą wizją zachwycony). Fizjoterapeuta z kolei stwierdził, że rehabilitacja po zabiegu będzie konieczna i to kwestia minimum 6-8 tygodni, w co jestem skłonna bardziej uwierzyć. Poza tym mrozi mnie myśl o znieczuleniu miejscowym, operacji w środku lata (proces gojenia?). Kończy mi się urlop, nie będę mogła po niej zostać z synem w domu i zająć się nim, ani dowozić do Warszawy na rehabilitację do fizjoterapeuty, który zrobił na mnie dobre wrażenie (możliwa będzie, ale w innym ośrodku, w naszym miejscu zamieszkania). Poza tym, jeśli dobrze zrozumiałam z lektury wielu postów na temat problemów z kolanami, to płaskostopie i ewentualne inne wady postawy mogą wpływać na zachodzenie zmian chorobowych. Jaką więc mam gwarancję, że błona maziowa i wszelkie inne związane z nią problemy nie pojawią się znowu po jakimś czasie? Jesteśmy na absolutnym początku zajmowania się kolanami. Syn nie brał żadnych leków przeciwzapalnych, jeszcze nie spróbował rehabilitacji (tylko wspomniany laser i pole magnetyczne)… Po nieprzespanej nocy prawie podjęłam decyzję, że nie zdecyduję się na operację, ale boję się, że może jest zła. Ostatnia rzecz, jakiej bym chciała, to zaszkodzić własnemu dziecku, dodatkowo znając jego marzenia o sportowej karierze… Bardzo proszę o Wasze opinie. Co o tym sądzicie? Pomóżcie proszę.
|