moje problemy z kolanem (-mi) pojawiły się nagle i zupełnie przypadkowo. w lewym sklasyfikowano zwichnięcie rzepki, całkowite zerwanie troczków przyśrodkowych rzepki. obecnie jestem po ich rekonstrukcji dwa i pół tygodnia, ale nie w tym rzecz. otóż, od marca miałam zwichniętą rzepkę jakieś 6 - 7 razy, w lipcu zauważyłam niepokojące zjawisko w prawym kolanie. najpierw zaczęło delikatnie trzeszczeć, później już było to dosyć głośne i słyszalne przy każdym wstawaniu z krzesła bądź łóżka. zaczęłam wyczuwać jak rzepka ociera o chrząstkę w kolanie, na dodatek mam wrażenie, że lekko się przesunęła (na kolanie wyczuwalny jest dołek tak jakby, kolano nie jest już gładkie, że można przesunąć palcem, tylko w pewnym momencie wyczuwam przesunięcie rzepki, jakby przeskoczyła ze swojego toru). żadnego bólu z reguły nie odczuwam. wszelkie obawy są tłumaczone zarówno przez mojego lekarza jak i rehabilitantkę przeciążeniem nogi. dodatkowo lekarz stwierdził dysplazję, wg niego rzepka jest w podwichnięciu i kwestią czasu jest operacja drugiego kolana i osteotomia czy też przesuniecie guzowatości piszczelowej. jak wiadomo chciałabym tego uniknąć, wystarczą mi operacje na kręgosłup oraz jedno z kolan, nie widzę kolejnej operacji przed sobą, a nie chciałabym też żyć w ciągłym strachu, że coś się stanie.
zastanawiałam się nad zrobieniem badań (usg, rezonans jest zbyt drogi prywatnie) i podjęciem dodatkowej rehabilitacji na kolano. ze względu na przebytą operację narazie tylko napinam mięśnie, ale zastanawiam się co mogłabym zrobić więcej. może znacie jakieś miejsca w Warszawie, gdzie ktoś spojrzałby na całą biomechanikę ciała i pomógł w tej kwestii? czy mimo wszystko lepiej to narazie odpuścić i zająć się pooperacyjnym lewym kolanem?
|