forum o naszych kolanach

Pozdrawiam wszystkich.
Jestem tu nowa, choć kłopoty z kolanami to mój temat przewodni od 2004 roku.
Skręcenie lewego kolana, zerwane ACL i naderwane boczne przyśrodkowe, chondromalacja II stopnia - rekonstrukcja z materiału własnego na wkręcie biowchłanialnym.
2009 - ból powodujący wyciekanie mózgu uszami okazał się spowodowany niewchłonięciem wkrętu i jego psuciem się w niezarośniętej kości.
2011 - kolejna kontuzja: rozerwana i szyta łąkotka przyśrodkowa, wyjęty pierwszy przeszczep, który okazał się znów zerwany. Obecnie czekam na kolejną rekonstrukcję ACL.
I tu pojawia się moje pytanie!
Lekarz zaproponował przeszczep z materiału od dawcy (ze zwłok). Czy ktoś z tu obecnych miał z tym do czynienia?
Czy ktoś słyszał o przypadkach powikłań? Jak one przebiegają?
W klinice podają takie możliwości:
"Wadami przeszczepu pobranego ze zwłok są: możliwość wystąpienia odrzucenia przeszczepu u biorcy, możliwość przeniesienia z przeszczepem infekcji wirusowych, bakteryjnych i grzybiczych, osłabienie mechaniczne bloków kostnych przeszczepu w czasie sterylizacji."
Czy mam się czego bać, korzyści jednak większe niż ryzyko?

--
blu

Nie wiem do końca jak jest z przeszczepem od dawcy pewno jak zwykle się asekurują i jest w tym jakaś odrobin prawdy słyszałem jedynie od swojego ortopedy jak była rozmowa o łąkotkach od dawcy ze są dwie metody preparacji .Pierwsza działanie promieniami RTG wtedy przeszczep jest bezpieczny biologicznie ale osłabiony mechanicznie a drugi zamrażanie i tu z kolei bezpieczny mechanicznie ale nie biologicznie,jednakże istnieje inna możliwość pobrania przeszczepu z drugiej zdrowej nogi .Zawsze co swoje to swoje ja w każdym razie miałem tak robione i jestem zadowolony.

Oczywiście zaproponowano mi autoprzeszczep ze zdrowej nogi (powiedzmy, że zdrowej, bo raczej niedobadanej ).
Dużo (zerwanie pierwszego "mojego" przeszczepu) wskazuje jednak na to, że mój materiał niekoniecznie jest wytrzymały - mimo tego, że mój i świeży. Przed zamontowaniem i tak będą go musieli porozciągać itd., za czym idzie ryzyko mechanicznego uszkodzenia. Może więc lepiej zdecydować się na materiał od dawcy, bo w takim wypadku nie ma ograniczeń, co do grubości wiązki, którą się pobiera. Z mojej zdrowej nogi można wziąć tylko tyle, żeby mi jej nie uszkodzić.

Oczywiście jest jeszcze dużo argumentów finansowych.
NFZ finansuje tylko przeszczep własnego materiału. Nie ma też opcji dopłacenia za materiał od dawcy i decydując się na taką opcję, faktycznie człowiek decyduje się na w pełni komercyjną operację. Tu zaczynają się schody finansowe, ale nie to jest moim głównym zmartwieniem. Po prostu nie chciałabym wydać równowartości nowego samochodu i musieć tę zabawę powtórzyć za kolejne 5 lat. Zresztą dokładnie to stało się z moim autoprzeszczepem. Wytrzymał 7 lat (dość aktywnego życia, tańca, sportu). Tak więc przeszczep od dawcy ma w mojej sytuacji wiele pociągających cech. W razie czego, za kolejne 7 lat z pustym już kontem, wciąż będę dysponowała prawą nogą i będę mogła zwrócić się do NFZ

--
blu

Wydaje mi się że musisz brać jeszcze pod uwagę jedna rzecz ,to że się nie udało za pierwszym razem to nie znaczy ze to wina twojego materiału.Ja wiem już dzisiaj a ma doświadczenie w tej sprawie że b.duże znaczenie ma sposób montażu przeszczepu a co za tym idzie metoda,żaden ortopeda nie przyzna się do błędu zawsze będzie obwiniać czynniki zew i pacjenta a nigdy siebie .Ortopedzi korzystają z gotowych rozwiązań czyli narzędzi i śrub i szkolenia od światowych producentów i jak w innych dziedzinach życia coś jest lepsze a coś gorsze (czytaj tańsze droższe).Istotą rekonstrukcji jest jego anatomiczne odzwierciedlenie czyli otwory najbardziej zbliżone do miejsc po kikutach starego więzadła.Ja wykonując druga rekonstrukcje zmieniłem ortopedę a po drodze odwiedziłem jeszcze kilku,nowy zaproponował mi zupełnie inną technikę dwu pęczkową i raczej nie zdecydowałbym się na przeszczep dawcy ,technika idzie na tyle do przody że w sumie dzisiaj własny przeszczep a jak bym musiał to w przyszłości dawca .Można tez skorzystać z sztucznych więzadeł Francuzi się w tym lubują.

O sztucznym usłyszałam na wstępie, że przeznaczone jest głównie dla czynnych sportowców zawodowych, żeby oszczędzić ich materiał na później, bo z góry wiadomo, że sztuczne trzeba będzie w którymś momencie wymienić i to jest metoda na "przeczekanie".

Jak długo po przeszczepie dwupęczkowym już jesteś?
Masz porównanie z jednopęczkowym?
Skąd brany był Twój kolejny przeszczep?

Btw na trwałość materiału własnego MA ZNACZENIE fakt, że Ty jesteś mężczyzną, a ja kobietą. Dawcami są głównie mężczyźni.

--
blu

Po drugim czyli dwu pęczkowym jestem rok i 4m-c wydaje mi się że jest różnica przy poprzednim jak to nazwał nowy ortopeda przeciągnięty sznurek przez dwa otwory miałem wrażenie ciągniecie w jedna stronę czyli nie naturalne zgięcie kolana , ale może to było tylko odczucie .W każdym razie się wyciągnęło prawdopodobnie w skutek nie naturalnego mocowania, przeszczep był pobierany z drugiego kolana z mięśnia pół ścięgnistego i smukłego.Z dnia na dzień wydaje mi się że jest lepiej chociaż mam wycięte cześć łąkotki bocznej niestety tej która przenosi największe obciążenia.

Witam. Nie chcąc zakładać nowego wątku zapytam tu

Czy po przeszczepie od dawcy przyjmuje się jakieś leki przeciwko odrzuceniu ? Jeśli tak to jak długo ?
Mam straszny dylemat.... operować czy czekać.... trochę mi się plany w życiu zmieniają i nie wiem co robić, głowie chodzi mi o to w jakim czasie na przeszczepie od dawcy można zajść w ciążę ( czy to w ogóle ma jakieś znaczenie) Przeprowadzamy się z mężem do innego miasta (mąż zmienia pracę) dla mnie to najlepszy czas na ciążę ( nie muszę od razu szukać nowej ) ale jeśli po zabiegu np pół roku ciąża będzie przeciwwskazana to operację odłożę na później

Mój materiał odpada ale to inna historia (jakby ktoś chciał doradzić Lekarz mówi by robić teraz marzec/kwiecień, i jakoś nie umie mnie przekonać- mówi że jak chce dziecko to mam w ciążę zajść teraz a jak mogę poczekać to mam kolano robić- no i tak rozmowa No i nie wiadomo co z refundacją z nfz...

Będę wdzięczna za info o lekach, z góry bardzo dziękuję

Mój wątek więc odpowiem z doświadczenia.
1. Po przeszczepie od dawcy nie bierze się specjalnych leków.
2. Bierze się przeciwbólowe i przeciwzakrzepowe jak przy każdej innej takiej operacji.
3. O powiązaniu ciąży z operacją kolana najlepiej opowie Ci lekarz. Ja wzięłabym pod uwagę czas rehabilitacji w stosunku np. do przybrania na wadze w ciąży + konieczność noszenia dziecka, wózka itp. Moja wstępna rehabilitacja (=nie biorę leków przeciwbólowych, chodzę samodzielnie) poszła szybko (szybciej niż po autoprzeszczepie). Po 2 miesiącach byłam na weselu na obcasach - w stabilizatorze co prawda, ale tańczyłam. Miałam co prawda inne kłopoty z odzyskaniem sprawności w chodzeniu i to zeszło w sumie ponad pół roku, ale to mój przypadek. Po roku lekarz kazał mi jechać na narty.
4. NFZ nie refunduje materiału od dawcy, nie ma możliwości dopłacenia do zabiegu. Całość trzeba wyłożyć z kieszeni.
Mogę polecić ośrodek i lekarzy - na życzenie.
5. Z maleńkim dzieckiem nie zrobisz operacji kolana (minimum 2 tygodnie niesprawności), a potem dzieciaczek będzie ważył coraz więcej + wspomniane wózki po schodach itp. Więc z mojego punktu widzenia (nie mam dzieci, ale obserwuję) najpierw kolano, chwila rehabilitacji (przynajmniej 6 tyg na gojenie tkanek wewnętrznych i odstawienie przeciwbólowych, bo bez przeciwbólowych się tego zrobić nie da), potem ciąża. No chyba, że masz inną sytuację, ale to Ty wiesz lepiej.
6. Jako człowiek, który zrobił operację zarówno z własnego materiału, jak i od dawcy, opowiadam się na opcją od dawcy (szybsze gojenie, bo mniej ran w ciele, nie psujesz swojego układu zgięciowego itp).

Tyle ode mnie, jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pisz.

PS. @marianna

Nie wiem, kiedy miałaś kontuzję, ale jeśli chcesz zachować łąkotki, tj. szyć, a nie wycinać, to czym prędzej na stół. Najlepiej nie później niż 6-8 tygodni po urazie.

Powodzenia.

Dziękuje za szybką odpowiedź

Kontuzja była na początku grudnia (grałam w kosza- kiedyś trenowałam i po wielu latach przerwy zachciało się pobiegać znowu). Łąkotka możliwe, że jest uszkodzona- tu nie ma pewności bo rezonans nie wykazał, ale lekarz twierdzi że przy zerwanym acl z reguły zawsze któraś jest uszkodzona ( dolegliwości bólowe mam z przyśrodkowej)

Co do opieki nad małym dzieckiem- no właśnie- zabieg bym zrobiła dopiero jak maleństwo miało by roczek (przy końcu macierzyńskiego ) Mąż spokojnie zostanie z dziećmi (bo jednego samodzielnego już mamy ) a ja zabieg zrobiła bym w miejscowości u teściów (gdzie jeszcze mieszkamy). No straszny mam dylemat

A czy wiesz może czy jest jakaś szansa na refundację ? Lekarz mówił, ze jest duża szansa- ale kto wie czy tylko tak nie mówi, zebym w ostateczności zapłaciła- ale to opcja w ogóle nie wchodzi w grę