Ja tez, (wcześniej jako
Ania J.Ch na rowerze, wyżej) obecnie Awena, powracam po kolejnej przerwie. Zainteresowały mnie objawy bo: kolana, kręgosłup dawały znać gdzieś od 30 w formie zapaleń stawów i postępującej niewielkiej skoliozy. W wieku 6 lat zaliczyłam szpital na kolana- zesztywnienie, zapalenie. Chodziłam po górach, uprawiałam działkę, radziłam sobie sporadycznie lekami, starałam sie gimnastyka i wiele NFZ-owskich "witamin". Podobnie jak Ewa Max-Kolanko nastąpił czas, kiedy trzeba było zejść z gór a i chodzenie po równej nawierzchni trwało niezbyt długo, wolno, o bieganiu nie było mowy. PO 2 latach bezskutecznego leczenie (jak wyżej) udałam się ortopedy. Czyszczenie chrząstki 2011 może i by się powiodło gdyby nie nie jednoczesne rozwalenie kręgosłupa-przepukliny wielopłaszczyznowe w odcinku lędźwiowym, początkowo mniejsze w piersiowym. Skolioza nieduża ale kompensacyjne S. Nie mogłam siedzieć i stać ( niewielki postęp do dzisiaj
), chodzę już kijkami, tylko wieczorkiem, kiedy nie ma ludzi staram sie po równych powierzchniach chodzić aby nie zapomnieć właściwej postawy i pracy mięsna. Dużo się rehabilitowałam, próbowałam drogich terapii manualnych. Zaliczyłam 3 szpitale uzdrowiskowe (strata czasu) i 1 szpital po operacji
kręgosłupa. Po 6 m-cach nadzieje na zdrowie nie spełniły. Biodro nieoperacyjne, bolesne, krzywa miednica, w pozostałych(nieoperowanych, implant) przepuklinach nasiliły bolesne naciski. Właściwie nie miałam okazji sprawdzić co mogą moje nogi bo ból kręgosłupa uniemożliwia nawet lekką turystykę. Pływam-ostrożnie, cały czas kontrolując biodro, jeżdżę na rowerze, dobrym ale juz tylko na asfaltach i w parkach (niewiele satysfakcji). Rower służy też po prostu do przemieszczania się i wożenia ciężkich rzeczy. Nie mogę pracować, wciąż na L-4, robię prawie wszystko ale jak mucha w smole. Na rower wchodzę dramatycznie z powodu bólu kregosłupa.
Ale rower pozwolił utrzymać kolana w jako takim stanie. Teraz znów przygarnął mnie pod swoje skrzydła ortopeda od artroskopii. z neurochirurgami rozmawia się trudniej
( do nas tylko pod nóż.)Porozmawiam o spondyloartropii. Zdziwiło mnie , że od kilku lat nikt nie proponuje mi leczenie antyzapalnego-tylko rehabilitacja. A przypadkowo (mikroskopowe leczenie zębów) zażyłam 4 Ketonale 50g na dobę. I miałam wrażenie, że kręgosłup mniej dowala. Ale to nie potwierdzone wrażenia. Kiedyś biorąc doraźnie leki na kolana lub kręgosłup dorobiłam się dwukrotnie choroby wrzodowej polekowo.
RTG kolan, bioder nie bardzo się zmieniły. Ortopeda stwierdził, żebym lepiej trzymała się już dalej od wszelkich operacji bo wyraźnie mój organizm źle na nie reaguje. Planowana artroskopię kolana prawego wykluczył już po pierwszej widząc co się dzieje z biodrem i kręgosłupem. Wpadłam na plan jednorazowej blokady kręgosłupa i może zastrzyków w kolana-żeby po raz ostatni pójść w góry.
Nie wykluczył ale i nie palił się do niej. Kiedyś myślałam, że mam problem z kolanami, od artroskopii problemem głównym jest kręgosłup. To on nie pozwala mi za długo chodzić. Pytanie, czy jest sens kłuć kolan hiauloronem, kiedy kręgosłup nie funkcjonuje. I czy znowu nie będzie to ingerencja, która przyniesie mi więcej przykrych niż miłych doznań. Naprawdę się przez te lata starałam i dziś modlę się aby za 10 lat nie było gorzej. Bardzo bym chciała znaleźć przyczyne i sposób.
RZS nie stwierdzony.
Reumatolog szybko skierował mnie Poradni Leczenia Bólu, drugie nowe skierowanie leży bo leki tam ordynowane działają jak narkotyki brrr.....Na taki pomysł jak
spondyloartropatia nie wpadł. Jak zwał tak zwał, jak to leczyć
.
W poście Fonsiois widzę sporo podobieństw. Tyle że, do operacji kręgosłupa w nocy było lepiej choć spanie wyłącznie na wznak z rękoma wzdłuż lub na brzuchu-teraz brak pozycji, system wałków po kolana, czasem płaskie poduszki pod kr. piersiowy lub lędźwiowy. Boczki odpadają, szybko czuję sie gorzej choć wiem gdzie włożyć wałek mając świadomość "kroju" skoliozy i
rotacji stawu biodrowego-te przypadłość terapeuta manualny może poprawić. Ranki coraz gorsze, konieczny rozruch, gimnastyka choć ogólnie mam wszystko nadruchome, tyle , że boleśnie. Po południu leki i wtedy staram się chodzić, pływać, panować nad sylwetka bo w bólu nic się nie zrobi. Zresztą na wątku (rehabilitacja?) ludzie znający się piszą mądre rzeczy. Ja tylko tak z doświadczenia. Tylko nie rozumiem dlaczego moje starania nie zadziałały. Widziałam staruszki po podobnych operacjach(kolan, bioder, kręgosłupa) dochodzących do względnej sprawności bez wielkich wysiłków.
Życzę zdrowia Fonsitos, informuj jak przebiegło twoje leczenie a nóż coś i dla mnie będzie dobre.